Mam nadzieję, że lato upływa Wam w fantastycznej atmosferze, że wypoczywacie i odwiedzacie piękne miejsca :) My akurat w tym roku raczej nigdzie nie pojedziemy ze względu na zamieszanie z domem, pracą itp.; mam nadzieję, że odbijemy sobie w przyszłym roku ;D
Dzisiaj przychodzę z recenzją maski Korres z wyciągiem z dzikiej róży, którą kupiłam pod wpływem zestawienia w Elle [były to 3 maski, które uznali za najlepsze, wybrałam najtańszą ;) - 45pln/16ml ]
W Elce obiecywali, że doskonale likwiduje zaczerwienienia... dlatego kupiłam, ale no cóż maska powiedzmy ciut gasi podrażnienia i tak jak obiecuje producent ładnie rozświetla. Produkt jest do wszystkich rodzajów skóry i rzeczywiście ja jako wrażliwiec nie odnotowałam podrażnień więc z czystym sumieniem mogę polecić to wszystkim buziom, które pragną rozświetlenia i odświeżenia. Ma piękny, naturalny zapach, kremowo-różany, na skórze od razu czuć, że nie ma w tym chemii.
Maska posiada dwa malutkie minusy -cena względem pojemności i sama pojemność, wg. mnie 16ml to ciut mało, przy regularnym stosowaniu czyli 1-2 razy w tygodniu tubka starcza na powiedzmy miesiąc.
To tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego :)
może macie jakieś swoje ulubione maseczki godne polecenia??