środa, 28 marca 2012

UżywAnki

Witajcie,
Dzisiaj postanowiłam zaprezentować Wam moje kosmetyki pielęgnacyjne do twarzy, których używam rano.



Nawilżający Mus do mycia twarzy firmy Estee Lauder [50ml] [z zestawu][cera sucha] - Mus bardzo przyjemny w użyciu, nie ściąga skóry, zapach ma lekko kwiatowy [przynajmniej tak mi się kojarzy]; nie mam jednak po jego użyciu takiego uczucia "czystości" jak po piance do mycia do skóry normalnej i mieszanej Perfectly Clean tu opis; mam jednak jeszcze jedno opakowanie i wcale nie narzekam z tego powodu ;) jednak do mojej cery bardziej nadaje się Perfectly Clean Estee Lauder.

Tonik Matujący firmy Avon [200ml] [kupiłam w promocji, chyba ok.14pln] tu żadnych właściwości matujących nie zauważyłam, na pewno nie kupię go ponownie; w zasadzie myślałam, że to reedycja takiego 2fazowego toniku, który kiedyś był w ofercie Avon. No cóż zawiodłam się, ale raczej zużyję do końca bez zbędnego zachwytu.



Serum pod oczy Idealist firmy Estee Lauder [15ml] [ceny niestety nie pamiętam] - bardzo fajny, lekki produkt, szybko się wchłania, idealny pod makijaż, wizualnie leciutko napina skórę, ogólnie in plus 

Serum Rozświetlające Idealist firmy Estee Lauder [30ml] [i podobnie jak wyżej nie pamiętam ceny, ale na pewno kupiłam z jakąś zniżką]- z tego produktu jestem bardzo zadowolona, lekko wygładza skórę, pięknie ją rozświetla, z powodzeniem można zrezygnować z bazy pod makijaż po użyciu tego cudeńka.Poniżej swatche, starałam się uchwycić tą perłową poświatę





Nawilżający krem  Aqualia Thermal firmy Vichy [40ml] [ok.40pln -promocja] -bardzo polecam ten krem, jest ultralekki [przy mojej mieszanej cerze to bardzo ważne], genialny pod makijaż, świetnie nawilża, ma piękny świeży zapach; jednak teraz kupię coś na moje naczynka, bo wołają o pomoc; myślałam o Avene, ale jeszcze się rozejrzę [a może Wy coś polecacie??]

Podsumowując najbardziej jestem zadowolona z Serum Rozświetlającego Estee Lauder i kremu Aqualia Vichy, a najmniej z toniku Avon.

To tyle na dziś, jutro postaram się napisać o kosmetykach, które używam na noc.
Pozdrawiam Was serdecznie :)



wtorek, 27 marca 2012

Międzynarodowy Dzień Teatru

Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Teatru, z tej okazji życzę sobie i pozostałym związanym bezpośrednio bądź też pośrednio z instytucjami teatralnymi, żebyśmy mogli wykonywać swoje zawody godnie, bez szarpaniny, bez konieczności udowadniania, że jesteśmy potrzebni i wnosimy nieoceniony wkład w rozwój społeczeństwa. Mam nadzieję, że następne lata osłodzą Nam te gorzkie pigułki, które przyszło teraz połykać -tego wszystkiego sobie i Wam życzę :)





zdjęcia sponsoruje Pan Google ;)

poniedziałek, 26 marca 2012

Czasowa Reorganizacja

Witajcie,
Wczoraj poniekąd zmuszeni wybraliśmy się do kina na godzinę 13.30, Natasza poszła w tym czasie na spacer z babcią. W obecnym stadium rozwoju mojej córki nieobecność moja, a bardziej mojego cyca ok. godziny 20tej skutkować może małym domowym armagedonem, a że do kina bardzo chcieliśmy z Dominikiem się w końcu wybrać to trzeba było znaleźć jakiś kompromis. Okazuje się, że taka godzina ma potężny plus w postaci pustki na sali, no i przyjeżdżając w ostatniej chwili możesz tym samym dostać jednocześnie najlepsze miejsca :D Oglądaliśmy "Wszystkie odloty Cheyenne'a" ("This Must Be the Place") [do tej pory nie mogę zrozumieć co kieruje ludźmi, którzy robią polskie tytuły..] z genialnym Sean'em Penn'em; znając życie film wrzucony pewnie będzie do mojej ulubionnnnej kategorii pod tytułem komediodramat (no po prostu nie ma lepszej -troszkę smutny, a troszkę nie) jednak tych "komediowych" wstawek jest bardzo mało i w ogóle wydaje mi się, że mogą się one wydawać śmieszne w zestawieniu ze skłaniającym do refleksji całokształtem filmu. Opowiadać Wam nie będę, po prostu warto zobaczyć osobiście.



Jutro Natuszka ma szczepienie... czyli 2 dni wyjęte z życiorysu... 
Matczyną mą mękę ratują na czas ukłucia plasterki z kremem Emla, łudzę się, że wtedy mniej Ją boli...

Do następnego Moi Mili :)


sobota, 24 marca 2012

Miło i przyjemnie :D

Dzisiejszą sobotę zaliczam do bardzo udanych, czas spędziliśmy rodzinnie i bardzo przyjemnie. Był spacer, poszukiwanie nosidełka, bo w kwietniu szykują się Nam dwa wyjazdy i nosidełko wydaje się dobrym rozwiązaniem (tu jeszcze mamy dylemat pt. jakie itd.- a może polecacie jakieś??). Później wybraliśmy się coś zjeść i trafiliśmy do bardzo przyjemnej knajpki "Mamma Mia" na Saskiej Kępie z domowym śródziemnomorskim jedzeniem, w menu mają różne pasty, ravioli, tortellini, naleśniki na słodko i słono, quesadillas, kawy i desery ;) (ja jadłam m.in. pyszny sernik z masą krówkową i migdałami) Uwielbiam takie klimatyczne, przytulne miejsca.


To było Nasze pierwsze wspólne wyjście knajpkowe, Nataszka połowę czasu przespała, po tym jak się obudziła była na szczęście w bardzo dobrym nastroju, nawet udzielała się towarzysko ;)




Przedstawiam Wam mojego męża :)
tu z Naszą córeczką :*



piątek, 23 marca 2012

Stawiam czoło przesileniu

Witajcie,
ostatnio dokucza mi syndrom przesilenia wiosennego (generalnie w moim wydaniu to wygląda tak, że do tego worka wrzucam wszystko). Ku pokrzepieniu  swego nastroju wybrałam się wczoraj na pedicure dzięki uprzejmości mojej teściowej, która zabrała w tym czasie Natuszkę na spacer (dziękuję Opatrzności za teściową, która mieszka niedaleko i zawsze chętnie pomaga). Nie było mnie w tym salonie Ho ho ho  czyli ok. pół roku i okazało się, że właścicielka zatrudniła specjalistkę od stóp - podologa. Pierwszy raz miałam przyjemność i było bardzo fajnie i bardzo podobnie to wyglądało do zwykłego pedicure oprócz tego, że w użyciu były jakieś dłutka-srutka, więcej pracy frezarką, pani oceniła ogólnie stan moich stóp (jako bardzo dobry- co mnie zadziwiło, bo spodziewałam się jakiegoś czarnego peanu na cześć moich kończyn dolnych, bo po tym co one biedne przeżyły w 3 trymestrze ciąży, były baniakami pełnymi wody, a po porodzie też jakoś super szczególnie pięknie nie miałam czasu się nimi zająć oprócz standardowych czynności). Jestem bardzo zadowolona, co prawda jako znerwicowana młoda mama nie dałam do końca doschnąć lakierowi i na prawym paluchu mam małą skazę, ale trudno :D


Niedawno wróciłam ze spaceru z córcią i muszę przyznać, że wiosnę poczuli już wszyscy.... wylegli więc na chodniki i inne nawierzchnie osiedlowi żule w odświętnych fatałaszkach oddając się rozkoszom piknikowania, a w menu co wykwintniejsze wyroby alkoholowe....

Miłego dnia :)
 

środa, 21 marca 2012

Małe co nieco z Oriflame :)

Wczoraj wieczorem odebrałam swoje zakupy z Oriflame,
 daaaawno nie zamawiałam z tej firmy, bo nie miałam po prostu możliwości.
Byłam też na kolejnych zajęciach z sekcji "powrót śpiewaczki operowej do formy po ciąży" - mówię Wam, która tego nie przeżyła, nie może nawet podejrzewać jaki to mozolny proces, ale widać już światełko w tunelu, a nawet kilka ;D



Wśród zakupów znalazły się dwa błyszczyki (12,90) Lychee i Grape -pierwsze wrażenie - za bardzo klejące, bez drobinek. 


Pomadka (nowość) kolor Berry Vogue (19,90) -przyjemna konsystencja, zapach i przepiękne opakowanie :D


Kredka do oczu kolor Nude (12,90) - jeszcze nie próbowałam, ale zależało mi na kredce do odświeżenia spojrzenia, która nie byłaby biała i oto jest


tutaj się pomazałam powyższymi :)


Złuszczający żel pod prysznic Malina&Mięta (10,90) - jedyne co mogę na razie o nim napisać to to, że pachnie przepięknie. Jak wytestuję powyższe, dam znać szerzej.

Tymczasem zmierzam do męża przed tivi, bo Nataszka juz śpi :)



poniedziałek, 19 marca 2012

Wybory, wybory

Idzie wiosna, potem lato....
Podkład mi się kończy i czas dokonać zakupu nowego "ulepszacza do cery".
Do tej pory używałam Vichy Liftactive Flexilift Teint, ale nie będę kontynuować tej znajomości, nie po drodze nam po prostu, ten podkład stworzony jest raczej dla suchej cery.
Grono kandydatów zawęziłam do trzech produktów, których jeszcze nie próbowałam. Dwa podkłady stricte matujące [przynajmniej z nazwy] i jeden długotrwały, ale lżejszego kalibru.



Jako pierwszy na twarz poszedł Mat Lumiere firmy Chanel odcień 20 i wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały, że to będzie TEN, ale niestety po ok. 2 godzinach od nałożenia czoło zaczęło mi  nieśmiało dawać do zrozumienia, że chyba czas na poprawkę, a nie tego oczekiwałam po podkładzie matującym. Rewelacyjny jest dlatego, że nie wysusza skóry co jest domeną większości podkładów matujących [stąd mój już zawężony wybór], przyjemnie pachnie, ładnie się rozprowadza, dość dobrze kryje bez efektu maski i ogólnie fantastycznie tylko ten mały acz jakże ważki szkopuł. Może innym razem....



Jako drugi na warsztat poszedł Eclat Matissime firmy Givenchy odcień 3 od razu napiszę, że dostałam  za jasny odcień do wypróbowania, ale akurat zabrakło odpowiedniego koloru w testerze... trudno... i tak najważniejszą sprawą dla mnie było sprawdzenie jak dany podkład zgra się z moją skórą. Ten według mnie jest zupełnym nieporozumieniem, praktycznie transparentny, zero krycia, a efekt matujący istnieje tylko w nazwie, szkoda. Jednym słowem z tej trójki najbardziej mnie rozczarował.




Ostatni to Perfection Lumiere firmy Chanel odcień 30 jednocześnie mój wybranek ;)
Najśmieszniejsze jest to, że podkład bez funkcji stricte matujących w nazwie najdłużej trzymał w ryzach moje sebum i jak na podkład o właściwościach długotrwałych był zaskakująco lekki na buzi, aksamitny z lekkim efektem rozświetlenia, krycie w sam raz, rozprowadza się tak jak pudry długotrwałe czyli trzeba poświęcić na to ciut więcej uwagi niż przy innych podkładach, nie wysusza, może jedynie zapach nie do końca jest zachwycający, ale tu już się naprawdę czepiam  :)   Wiem, że 20 na chwilę obecną byłoby lepszym odcieniem dla mnie, jednak skuszę się na 30beige - ciut ciemniejszy, bo mam nadzieję się w końcu po 1,5 rocznej przerwie [ciąża, połóg, pierwsze miesiące karmienia] opalić  -  kupuję :D




niedziela, 18 marca 2012

Cudeńka z Avon'u

Nie, nie jestem konsultantką, ani nie mam konsultantki w kręgu najbliższych ;) Po prostu uznałam, że te dwa produkty zasługują na pochwałę :)

obraz pożyczony ze strony Avon 



lakier do paznokci odcień Illusion


Lakier do paznkoci firmy Avon odcień Illusion - cena 11,90 [kupiony w promocji]
Przepiękny odcień bardzo ciężko jest uchwycić na zdjęciu, zwłaszcza przez tak kiepskiego fotografa jak ja ;D jasno-miętowy opalizujący na lilaróż [aż sprawdziłam w słowniku czy określenie tego koloru napisałam prawidłowo ;) ]. Dla uzyskania bardzo delikatnego efektu wystarczy jedna warstwa jednak polecam 2-3, żeby wydobyć całe spektrum koloru. Co do samego lakieru, to uważam że jest to jakość adekwatna do ceny, nie odpryskuje, raczej się wyciera na końcówkach -nie ma więc na co narzekać.



Żelowa kredka do oczu firmy Avon odcień Blackberry- cena 16,90 [cena promocyjna]
i tu moje achy ochy itd. kredka jest po prostu genialna w swej formule -mięciutka, supertrwała, nie zmienia swego położenia...tak jak kreska zostanie namalowana rano taka będzie wieczorem!!! dla mnie niesamowite!! tego nie potrafią kredki lancome, estee lauder... moim zdaniem najlepiej wydane pieniądze na kredkę do oczu. Odcień jest obłedny [oczywiście na zdjęciu tego nie byłam w stanie w pełni odzwierciedlić]
ciemny opalizujący bakłażan podbity ciepłym brązem z fioletowymi opalizującymi drobinkami, ostatnio mój hit, stosuję z jasnym limonkowym cieniem do powiek, pięknie wydobywa kolor tęczówki.

To tyle na dzisiaj,
życzę przyjemnej niedzieli :)

Co aktualnie czytam

Witajcie,
dzisiaj podzielę się z Wami swoją fascynacją cyklem "Pieśń Lodu i Ognia" Georga R.R. Martin'a. Przeczytałam wszystkie dostępne tomy i z niecierpliwością czekam na więcej. Tak naprawdę gdyby nie serial na kanale HBO pod tytułem "Gra o tron" pewnie nigdy nie zwróciłabym uwagi na tego autora, winę poniekąd ponoszą też ohydne okładki polskich wydań, które nie zapowiadają nic więcej poza jakąś pisaniną klasy G ocierającą się wręcz o tanie romansidła dodawane do gazet... no nic, na szczęście wyemitowano serial i to mnie zachęciło do zapoznania się z tą powieścią cykliczną. Autor przenosi nas do krainy fantasy; poznajemy skomplikowane osobowości bohaterów, zaskakujące w swym biegu wątki, słowem nie sposób się nudzić przy tej lekturze. Wszystkie te tomy dosłownie połknęłam ;)

tu moja kolekcja, brakuje drugiej części, którą pożyczyłam mamie :)


Rozgoryczona, że nie ma widoków w najbliższej przyszłości (czyli natychmiast ! ) na następne części, na warsztat wzięłam II tom opowiadań Georga R.R. Martin'a. Tu od razu można wyczuć, że utwory powstały wcześniej... szczególnie "Trupiarz". Nie jest już tak porywająco jak w powieści ;) wiem, wiem, że to o wiele krótsza forma, ale czuję ogromny niedosyt. W opowiadaniach Martin bierze też na warsztat kilka innych gatunków takich jak horror i science-fiction, czy z powodzeniem możecie ocenić sami. Moim zdaniem gdyby nie napisał wszystkich tych rzeczy, cykl "Pieśń Lodu i Ognia" nie miałby szans być tak fascynujący i tak dopracowany. Oczywiście piszę to z pozycji osoby, która wystawiła sobie na piedestał ów cykl, nie znając całej twórczości Martina, ale takie są moje spekulacje ;)

tu zbiór opowiadań, który aktualnie czytam

Mam nadzieję, że trochę Was zachęciłam do tego, żeby zapoznać się z twórczością Georga R.R. Martin'a, a jeżeli nadal macie wątpliwości to w kwietniu rusza drugi sezon "Gry o tron" na kanale HBO ;)


czwartek, 15 marca 2012

Moja mała obsesja ;)

Karmienie piersią wymaga czasami wyrzeczeń.....
najbardziej dotkliwy okazał się brak .....czekolady ;D
marzy mi się taki doskonały czekoladowy fondant.....
z wierzchu chrupiąca skórka, a w środku gorąca, płynna czekolada....
mniaaammmm.......
eeechhhh......




Na razie w kwestii czekolady ratuję się tym ;)

czekoladowy żel do mycia ciała firmy The Body Shop - 19pln [250ml]


błyszczyk o smaku czekoladowym kolor champagne firmy Avon - ok.9pln  [7ml]


Trzeba sobie jakoś radzić w życiu ;)








środa, 14 marca 2012

Wezwanie

Witajcie,
wczoraj nic nie napisałam, bo byłyśmy na szczepieniu. W aptece zabrakło jednej z dwóch szczepionek więc i tak za dwa tygodnie znowu kłucie :/ Nataszka waży już 8 kg ! :D była bardzo dzielna, chociaż plasterki "emla" tez pewnie miały w tym swój udział ;) Dostałyśmy polecenie niezwłocznego rozszerzania diety. Wczoraj próbowaliśmy z mężem przedstawić córeczce samą marchewkę (słoiczek Gerbera), ale nie była zachwycona, w sumie ja też próbowałam i stwierdzam, że było to mdłe i ohydne zwyczajnie, w weekend na warsztacie była marchewka z jabłkiem tej samej firmy i ta sama historia...tylko w tamtym przypadku było to po prostu bardzo kwaśne... no nic spróbujemy inne firmy (bo skonsultowałam się z siostrą, która ma dwie córki, że one też gerbera nie chciały tknąć), upiekę też jakąś słodką odmianę jabłka w piekarniku i zobaczymy :) mam też taką książkę, gdzie poszukam inspiracji -zdjęcie okładki poniżej


a może Wy macie jakieś sprawdzone patenty?? :)


Co do tytułu posta.... moja siostra otrzymała dziś pisemko rządowe wzywające do zapisania jej 4letniej córeczki do zerówki!!!!! we wrześniu nadal będzie miała 4 latka, bo urodziny ma na koniec listopada......
jestem strasznie oburzona, bo takie dzieciaczki nie są przygotowane na szkołę ani psychicznie ani intelektualnie ani nijak!!!! naszemu rządowi przydałby się jakiś porządny klaps albo tak jak robili to kiedyś we Francji z niegrzecznymi władcami - szafot....
*nasze dzieciaczki będą miały o rok krótsze dzieciństwo (nikt im za to nie zapłaci, nikt im tego w żaden sposób nie zrekompensuje)
*wiek emerytalny został podniesiony, a pewnie na 67 się nie skończy i będziemy tyrać do 100!!! bez widoków na głodową emeryturę!!!!! więc na kogo lub na co i w imię czego posyła się do szkoły 4letnie szkraby??!!!!!
*ceny wciąż rosną i rosną, a płace nie bardzo, przy czym coraz więcej ludzi pracę traci w ogóle


W jakim do cholery kraju przyszło Nam żyć????




poniedziałek, 12 marca 2012

Urodziny moje :)

Wczoraj były moje 32 urodziny :)
Zawsze jestem podekscytowana w ten dzień i w melancholijnym nastroju wieczorem (że jutro już zwykły dzień), nie wiem, jakoś nie mam problemu z tym ile mam lat, po prostu wydaje mi się to logiczne, czas mija (chociaż z wiekiem coraz szybciej niestety) i naturalnym tego następstwem jest to, że co roku o rok jesteśmy starsi :) Czuję się "młodo" :D
Córka postanowiła, że rozpoczniemy świętowanie ok. 6tej rano :D:D:D
Pięknie odśpiewali mi sto lat z mężem (córka wspierała męża duchowo ;) ), były życzenia i piękne prezenty



Trzeba przyznać, że mój mąż mnie słucha ;) marzył mi się ten kubek, a tu proszę nie dość, że odnalazł sklep to do tego mam jeszcze filiżankę :D moje carycynkowe cudeńka :D  no i o perfumach dosłownie wspomniałam :D mój Kochany :*

potem była mała drzemka regeneracyjna, a po niej upiekłam ciasto malinowo-migdałowe (przepis w oddzielnym poście)
w tak zwanym międzyczasie były telefony i życzenia od rodziny i znajomych :) (dziękuuujęęęę :* )

Na obiad zostałam porwana do "China Garden"tu,  jednak żadne z nas nie odważyło się spróbować penisa wołowego ani byczych jąder ;)


Wieczorem wpadli teściowie na tort bezowy z żurawiną i wino musujące, od nich dostałam (przyznam się bez bicia wcześniej przeze mnie wypatrzoną) przepiękną limonkową torbę river island i kwiaty.





a to mój tort w przekroju :) pyyyycha :P

Wczorajsze me święto uważam za baaardzo udane :D

pozdrawiam, ściskam & do następnego posta :)