Wczoraj poniekąd zmuszeni wybraliśmy się do kina na godzinę 13.30, Natasza poszła w tym czasie na spacer z babcią. W obecnym stadium rozwoju mojej córki nieobecność moja, a bardziej mojego cyca ok. godziny 20tej skutkować może małym domowym armagedonem, a że do kina bardzo chcieliśmy z Dominikiem się w końcu wybrać to trzeba było znaleźć jakiś kompromis. Okazuje się, że taka godzina ma potężny plus w postaci pustki na sali, no i przyjeżdżając w ostatniej chwili możesz tym samym dostać jednocześnie najlepsze miejsca :D Oglądaliśmy "Wszystkie odloty Cheyenne'a" ("This Must Be the Place") [do tej pory nie mogę zrozumieć co kieruje ludźmi, którzy robią polskie tytuły..] z genialnym Sean'em Penn'em; znając życie film wrzucony pewnie będzie do mojej ulubionnnnej kategorii pod tytułem komediodramat (no po prostu nie ma lepszej -troszkę smutny, a troszkę nie) jednak tych "komediowych" wstawek jest bardzo mało i w ogóle wydaje mi się, że mogą się one wydawać śmieszne w zestawieniu ze skłaniającym do refleksji całokształtem filmu. Opowiadać Wam nie będę, po prostu warto zobaczyć osobiście.
Jutro Natuszka ma szczepienie... czyli 2 dni wyjęte z życiorysu...
Matczyną mą mękę ratują na czas ukłucia plasterki z kremem Emla, łudzę się, że wtedy mniej Ją boli...
Do następnego Moi Mili :)
fajny film... warto obejrzeć...
OdpowiedzUsuńprzypomnialas mi te czasy, gdy moj Kuba byl maly i regulowal calym naszym zyciem, niezle trzeba bylo sie nagimnastykowac by znalezc kompromis miedzy cyckiem co 2 godziny, praca i choc w szczatkowej postaci- zyciem osobistym; maly, kochany terrorysta!
OdpowiedzUsuńBardzo Kochana Terrorystka ;) ale czas tak szybko ucieka, że trzeba czerpać garściami te chwile, bo już się nie powtórzą, za chwilę będzie zbuntowaną nastolatką i to My będziemy musieli zabiegać o Jej czas i uwagę ;)
UsuńUwielbiam czytac takie wpisy :)
OdpowiedzUsuńWarto poczytać takie inspirujące wpisy!
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie bardzo ten wpis! Nie zatrzymuj się i rób swoje.
OdpowiedzUsuńHaha! Super tekst!
OdpowiedzUsuńJaki cieplutki wpis, czyta się to z uśmiechem na ustach :) . Powodzenia ze szczepieniem, u mnie było spokojnie za pierwszym razem, kolejny już nieco gorzej, jednak da się przeżyć. Super blog :D
OdpowiedzUsuń„This Must Be the Place” uwielbiam! Bardzo dobry gust, nawet niedawno odświeżałam sobie z mężem. Bije stąd taka rodzinna aura, fajny blog. :)
OdpowiedzUsuńJeżeli na tym blogu będzie się pojawiać więcej wpisów jak powyższy, na pewno będę stałym bywalcem :D
OdpowiedzUsuńFajnie się to czyta, ciekawie przekazujesz przemyślenia, pisz częściej masz do tego rękę :)
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł
OdpowiedzUsuń